PROSZĘ CZEKAĆ PROSZĘ CZEKAĆ PROSZĘ CZEKAĆ PROSZĘ CZEKAĆ
zdjęcia:
ROMEO i JULIA ROMEO UND JULIA
William Shakespeare
tłumaczenie: Stanisław Barańczak
Teatr Powszechny Warszawa (PL)
premiera 31.05.13
czas trwania 2:15 h
reżyseria: Grażyna Kania
scenografia: Stephan Testi
kostiumy: Martyna Kander
muzyka: Jan Duszyński
blog: Artur Pałyga
obsada:
MARIUSZ WOJCIECHOWSKI Paris, KAZIMIERZ KACZOR Montague, MARIUSZ BENOIT Capulet, JACEK BELER Romeo, SŁAWOMIR PACEK Mercucio, MICHAŁ SITARSKI Benvolio,ALEKSANDRA BOŻEK Tybalt, JACEK BRACIAK Laurenty, MARIA ROBASZKIEWICZ Lady Montague, ANNA MOSKAL Lady Capulet, KATARZYNA ZIELINSKA Julia, ELISA BOROWSKA Marthe
PRASA
TEATR wrzesień 2013
Miłość w czasach zarazy
Magdalena Hasiuk
Spektakl Kani (…) stanowi opowieść o doświadczeniach trzydziestolatków we współczesnej Polsce klasy „A”. Głównymi bohaterami są nie tylko są nie tylko tytułowi kochankowie , ale też społeczeństwo „Zastygłe” w materialnym luksusie, a zarazem pogrążone w egzystencjalnym marazmie i emocjonalnej pustce. (…) Bohaterzy znają świat aż za dobrze, nie mają żadnych złudzeń. Świat w którym utonęli ich rodzice nie jest dla nich przestrzenią, w której mogliby i pragnęliby żyć. (…)
Ciekawy aspekt wydobyła reżyserka powierzając tytułowe role aktorom charakterystycznym. Obdarzony vis comica Jacek Beler i poniekąd Katarzyna Zielińska, grają wbrew tzw. warunkom. Efekt jest zdumiewający. Dotychczas nie widziałam Julii tak dziewczęcej a jednocześnie przezornej, inteligentnej, mocno stąpającej po ziemi, stwarzającej sytuacje, w których może najpełniej rozwinąć się miłość. (...)
Beler nie jest typem filmowego amanta. Jego Romeo walczy o miłość, a nie tylko po nią sięga jako po coś oczywistego. W jego nadekspresyjnych. Raptownych zachowaniach łatwo znaleźć obraz młodzieńca pozbawionego społecznego ukorzenienia. Całkowicie współczesny jest też brak cierpliwości Romea. Wbrew własnej woli traci panowanie nad sobą równie szybko jak my wszyscy. Rozdrażnienie jest podskórnym rytmem naszej epoki. W przedstawieniu Kani tytułowy kochanek dodatkowo staje się zabójcą kobiety. (…)
Obrazy męskich ekscesów, kokainowych ciągów, akrobatycznych pląsów na granicy odlotu, a także zdumiewające ogrywanie podłogi w formie przerzutek froterek i szczupaków wprowadzają elementy komizmu, ukazując przy tym niemal nieważkość ciał wykonawców.
Kania misternie i wielowątkowo splata materię przedstawienia z aluzji i niedopowiedzeń. Ze zderzenia słów aktorów z ich gestami i ruchami wydobywa nieoczywiste znaczenia. W tragicznej historii akcentuje elementy komediowe. Szczególną wrażliwość reżyserki widać w prostych i wyrazistych scenach erotycznych w zatrzymaniu ust tuż przed dotykiem ukochanej twarzy. Zielińska i Beler ukazują radość miłości, a uśmiechy aktorów zamieniają przestrzeń nie tylko scenicznej alkowy. (…)
Całość: w piśmie TEATR
POLITYKA, 11.06.2013
Popkulturowy mit miłości
Aneta Kyzioł
Na i wokół wielkiej kanapy pod monstrualnym neonem z napisem LOVE toczy się w Powszechnym opowieść o równie wielkim, popkulturowym micie idealnego uczucia, który od ponad czterystu lat, jakie minęły od premiery „Romea i Julii”, kształtuje obraz miłości w kolejnych pokoleniach. Aktorzy drzemią na kanapie, by w odpowiednim momencie wcielić się w role bohaterów miłosnej tragedii wszech czasów i zagrać je z komicznym przerysowaniem, bezradni wobec podkręconego przez popkulturę mitu, który stał się zbyt wielki, by móc podejść do niego bez zbroi ironii. Po wykonaniu zadania zmęczeni ponownie wpadają w letarg. To też obraz człowieka, który ma poczucie, że żyje tylko wtedy, gdy kocha. Miłość, najlepiej wielka, szalona i nieszczęśliwa, jest remedium na szarą codzienność. (...)
Całość: http://www.e-teatr.pl
Teatru głodna, 7.06.2013
„Romeo i Julia” w reżyserii Grażyny Kani w Teatrze Powszechnym w Warszawie
Marzena Dobosz
Trudno znieść taki świat. Trudniej jeszcze, kiedy stanowi on tło, na którym rozkwitać ma wielka miłość. Podobał mi się ten kontrast. (...) Romeo Jacka Belera rzuca się po scenie, (...) krzyczy i rwie włosy z głowy. Może drażnić. Czyż jednak miłość nie jest szaleństwem, czy nie bywamy opętani miłością (a raczej pożądaniem), czy nie robimy z miłości rzeczy, za które potem nam wstyd… Romeo o demonicznym spojrzeniu Jacka Belera umiera z miłości – w przenośni i dosłownie – i nic więcej go nie obchodzi. Tak smakuje pierwsze zauroczenie (miłość czy raczej, jak mówił Luis Tosar w Nieświadomych – zaburzenie hormonalne), kiedy wszystko przestaje się liczyć, nie ma przeszłości ani przyszłości, jest tylko tu i teraz, i tylko ty i ja. Ja mu wierzę. (...) Grażyna Kania ograniczyła liczbę postaci dramatu do trzynastu, skróciła, zwęziła i przycięła wszystko na miarę ery informacji (sam tekst zresztą świetnie się wpisuje w obecne tendencje: szybkość, fragmentaryczność, spiętrzenie), choć w porównaniu z szaleńczym tempem spektaklu kulminacyjne sceny trochę się dłużą. Mimo to pójdę jeszcze raz, żeby zanurzyć się w otchłań szaleństwa, przypomnieć sobie własne manowce.
Całość: teatruglodna.blogspot.de
RZECZPOSPOLITA, 07.06.2013
Julia i żulia, czyli praski Szekspir
Jan Bończa-Szabłowski
(Reżyserka) w spektaklu „Romeo i Julia“ zaprezentowała świat pozbawiony uczuć, tkwiący w marazmie dnia codziennego. Ludzi nie widzących perspektyw. Wielka, wygodna kanapa z porozrzucanymi poduszkami jest poczekalnią życia. (...)
(Julia) Grana przez Katarzynę Marię Zielińską wydaje się mocno osamotnioną idealistką.
Nie wiem czy jest to spektakl feministyczny, ale kobiety mają w nim wyraźnie więcej do powiedzenia. Eliza Borowska z epizodycznej roli Marty, opiekunki Julii, wykreowała pełnokrwistą postać, kobietę targaną namiętniściami, która doskonale zna reguły rządzące światem. (…) Beler nie ma łatwego zadania. Daleko mu do typowego teatralnego amanta. (…) nie wierzy w uczucie i kiedy spada na niego miłość do Julii, próbuje ją przede wszystkim ochronić. Stać się bodygardem młodej bezbronnej istoty. (…) Reżyserka, inscenizując „Romea i Julię”, nie ucieka od groteski. Bezsensowny spór zwaśnionych rodów przedstawia jako karykaturalne zapasy pana Capulettiego i pana Montecchiego. (…)
Całość: rzeczpospolita
Metro, 06.06.2013
Brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś, nawet seks jest banalny
Piotr Guszkowski
Reżyserka z pomysłem wykorzystuje uniwersalność słynnego dramatu o konsekwencjach starcia szalonej, młodzieńczej miłości z destrukcyjną nienawiścią. Pozostając wierna Szekspirowskiemu przesłaniu, próbuje odczytać klasykę przez pryzmat dzisiejszych czasów. Zaskakuje smakowitymi aluzjami ukrytymi w barwnych dialogach czy drobnych szczegółach rozwiązań formalnych, nawet jeśli nie wszystkie okazują się równie udane. (...)
Przez większość czasu aktorzy, zamiast udawać się za kulisy, siedzą na kanapie bez ruchu. Niczym zaklęci obserwatorzy życia, wycięci z "Mody na sukces", budzący się z letargu, emocjonalnej wegetacji, by raz jeszcze odegrać rolę, którą są już wyraźnie zmęczeni. (...) Romeo i Julia w przerażającej pustce uczuciowej, bez wzorców lepszych od tych z seriali czy domów rodzinnych, nie mają szansy ani czasu na więcej, niż tylko szaleńczo się w sobie zakochać. I umrzeć z miłości, właściwie jej nie zaznawszy.
Całość: dziennikteatralny
TEATR DLA WAS, 03.06.2013
Słońce z żałości skryło się, choć dnieje
Wiesław Kowalski
"Romeo i Julia" w Powszechnym to przede wszystkim inscenizacja oparta na uważnie i wnikliwie przeczytanym dramacie, czysta i harmonijna kompozycyjnie oraz znakomicie zagrana przez cały zespół aktorski. (...)
Kania bardzo umiejętnie wplata w przestrzeń spektaklu elementy komiczne. (...) Te zabawne "interludia", zręcznie inkrustujące przedstawienie i rozładowujące napięcie, są szczególnie lekkie i dynamiczne w interpretacjach Elizy Borowskiej (Marta) i Jacka Braciaka (Laurenty). W ten sposób warszawska inscenizacja, tocząca się gdzieś między grozą a zabawą, nie tylko utrzymuje skupienie publiczności, ale też pozwala wybrzmieć wszystkim sekwencjom lirycznym. (...) Nawet najmniejsza rola w Powszechnym, mająca swoje miejsce w pajęczynie psychologiczno-moralnych zawikłań, silnie uzasadnia i motywuje swą sceniczną obecność (...)
Całość: e-teatr.pl
TEATR DLA WAS, 01.06.13
Wciąż jeszcze można umrzeć z miłości
Marek Kubiak
Na scenie ogromny podświetlany napis "LOVE" i biała kanapa. To na nią przedstawiciele dwóch legendarnych, skłóconych rodów co i rusz opadają jakby w letargu, zamierając w bezruchu, w oczekiwaniu Sceneria niczym z poczekalni poczekalni do miłości. (...)
Tak wiarygodnej, świeżej, wręcz pulsującej prawdziwym tętnem i naturalnej w odbiorze realizacji klasyki już dawno we współczesnym teatrze polskim nie było. (...)
Spektakl Kani żywi się "detalem" - jest w nim tyle smaczków, drobnych gestów, nienachalnych aluzji i wysublimowanych pomysłów, które składają się w konsekwencji na imponująco spójną całość, na przemyślaną w najmniejszym szczególe i konsekwentnie zrealizowaną wizję reżyserską. (...)
Kania i jej zespół udowadniają niezbicie, że czas spędzony w poczekalni do miłości nie jest czasem straconym.
Całość: e-teatr.pl
nagranie: